Wyścig zbrojeń – czasem mniej znaczy…

Jesteśmy świeżo po premierze pełnoklatkowego bezlustra od Nikona, kilka dni temu poznaliśmy specyfikację bezlusterkowego korpusu ze stajni Canona, niebawem pojawi się też pełna klatka Panasonica, a za chwilę pewnie poznamy zapewne odpowiedź Sony. Dodam tylko, że oczekiwanie na ruch ze strony Sony umilą nam nowości z logo Fujifilm (X-T3, GFX 50R). Ehhh…

Moja głowa paruje, czoło się poci i chyba jestem już zmęczony natłokiem nowinek, nowych funkcjonalności i tych wszystkich innowacyjnych rozwiązań. Bełkot marketingowy towarzyszący tym premierom może skłonić do ucieczki od cywilizacji i rozpoczęcia koczowniczego trybu życia. Coraz częściej o tym myślę. Przełomowe, innowacyjne, unikalne, klarowne, twórcze, zwiększające kreatywność… cóż pralnia mózgów działać musi.

Nie ma tego złego

Ruch na rynku bezlusterkowców to dobra wiadomość, wzrost konkurencji najczęściej służy użytkownikom, chyba, że towarzyszą mu nieformalne zmowy cenowe. Tego się nie dowiemy, bez wątpienia rozwój to zjawisko pożądane. Po pierwsze jest w czym wybierać, po drugie ceny starszych, niekoniecznie złych, aparatów spadają. Dziś możemy obserwować nacierające zewsząd cashbacki, podwójne cashbacki, obiektywy za pół ceny i spontaniczne akty heroizmu mające na celu podwyższenie słupków sprzedaży przed upływem końca kwartału. To właśnie ten moment zwiastuje nadchodzącą premię dla zasapanego kierownika regionu.

Jak w tym wszystkim się odnaleźć i nie zwariować?

Trzeba pamiętać, że do tworzenia sprzęt jest potrzebny, ale wcale nie musi być najnowszy i najdroższy. Smutnym faktem jest, że jako fotogafowie dojrzewamy ciut wolniej od naszego sprzętu – najzwyczajniej na progres potrzeba czasu. Ludzie sięgający po nowinki muszą być świadomi kilku faktów, które mogą stać się powodem wielu późniejszych rozczarowań.

  1. Najczęściej nowości są owocem trwającego nieustannie wyścigu zbrojeń mającego na celu zwiększenie sprzedaży i zapewnienie sobie roli hegemona na rynku foto.
  2. Wynikiem tych działań, często są rozwiązania niedopracowane, posiadające w swoim wnętrzu defekty, których nie sposób wykryć bez kilkumiesięcznych testów użytkowych (dlatego najlepszymi testerami są fotografowie i warunki codziennej pracy).
  3. Proste patenty, często pompowane są do rangi innowacji pokroju wynalazków cywilizacyjnych.
  4. Cena sprzętu w momencie premiery jest nadmuchana niczym usta pewnych sióstr od świątecznych przyśpiewek.

Nie dajcie się zwariować, jeśli nie macie realnej potrzeby nie zaciągajcie kredytów – najpewniej nie warto. Jeśli nie testujecie sprzętu, a wasze hobby nie polega na szukaniu w nim dziur, nie pozwólcie, aby emocje zabrały wam tlen potrzebny do prawidłowego funkcjonowania mózgu.

Ale to już było…

Premiera Sony a7 III wywróciła do góry nogami rynek, przynosząc zysk osobą kupującym sprzęt z drugiej ręki. Dziś kamerzyści, którzy widzą w kościałach 7-kę mk3 modlą się w głowach, by jej właściciel przypadkiem nie uruchomił trybu seryjnego na migawce mechanicznej. Czasami na dźwięk tej migawki starsi ludzie w pierwszym odruchu unoszą ręce nad głowę.  Wybaczcie koledzy, ten dźwięk jest tragiczny, a czasami dyskrecja też jest ważna.

Na poprawę humoru dodam tylko, że ja dla odmiany ilekroć nagrywam vlogi moim X-H1 (z cudownym dźwiękiem migawki) modle się, aby któraś z baterii w gripie nie dokonała żywota. Wtedy nagrywanie się przerywa, a ja gadam do ściany. Panicznie boje się także o to, aby moja muszla oczna nie odpadła bezpowrotnie, choć przywykłem do tego zaczynając swoją fotograficzną przygodę od nikona. Mimo obiecanej trwałości powłoki lakierniczej wiem, że jest ona do …, a odpryski to codzienność. Niektórzy właściciele Leica M9 obawiają się korozji.

Kochani… zmierzam do tego, że nie ma sprzętu bez wad, a ten nowy, przewrotnie ma ich zdecydowanie więcej od sprawdzonych rozwiązań. Mam wrażenie, że główna siła napędowa branży (konkurencja), przyczynia się także do obniżania jakości. Zwyczajnie na wszystko potrzebny jest czas, a ten wyścig zaostrza zasady gry, podbijając oczekiwania użytkowników do odrealnionego poziomu. Dziś nie jest nam potrzebny wyścig zbrojeń, aparaty od M4/3 do APS-C  oferują więcej niż potrzebuje przeciętny zjadacz chleba (zwłaszcza ten publikujący w internecie). Na forach toczą się wojny „kto ma dłu…”, pamietajcie o jednym:

Nieważna jest długość różdżki, liczy się moc czarodzieja

Prawdziwy średniak (nie ten oszukany GFX :P) o fizycznym rozmiarze matrycy 53×40 mm, prawdopodobnie, nie jest potrzebny w każdym Polskim domu. Smutna prawda jest taka, że pełne klatki ma więcej ludzi niż ich realnie potrzebuje. Pogoń za króliczkiem odrywa nas od tego co najważniejsze – od robienia zdjęć. Na koniec mojej swobodnej refleksji Wam oraz także sobie samemu, życzę abyście mieli jak najwięcej czasu na wyszukiwanie i łapanie światła… bo bez niego nawet najlepsza matryca nic nie znaczy.

5 komentarzy

Dołącz do dyskusji i opowiedzieć nam swoją opinię.

Łukasz Ziemski
7 września 2018 o 14:01

Świetnie powiedziane ! Ja nadal reportaże ślubne tłukę swoimi wysłużonymi xt1 i xt20. Jedni mówią , ze jeden slot na karty , inni ze AF wolny … i co z tego. Mam te dwa aparaty opanowane w jednym paluszku i wiem na co je stać ? są bezawaryjne, sprawdzone konstrukcje i przyjazne w obsłudze . Mam taktykę przy wymianie sprzętu : przed premierą nowego modelu przegrzebię wszystkie internety i z opinii użytkowników decyduje czy kupić model wcześniejszy . Nigdy nie kupuję zaraz po premierze sprzętu, ponieważ nowość za te pieniądze jest zbyt dużą niewiadomą … moje xt1 mógłbym teraz korzystnie wymienić na xt2 , ale chyba jeszcze poczekam na opinie o xt3 po roku użytkowania przez innych 🙂
Pozdrawiam – świetną robotę robisz Paweł ?

pbwi2p
7 września 2018 o 14:06
– Odpowiedz na: Łukasz Ziemski

Dzięki serdeczne… aktualnie dopiero piszę recenzję X-H1 po 5 miesiącach użytkowania, kolejna to X-T2, dalej X-T3 (ale dopiero za 6 miesięcy)… natomiast pierwsze wrażenia już niebawem…

ARek
10 września 2018 o 10:34

Bardzo trafny tekst. Faktycznie a7III namieszało strasznie w tym roku. Ruch na rynku używek duży. I gonimy za tym królikiem. Po co? Na marginesie z ciekawości dlaczego pozbywasz się x-h1? Kończysz biznes foto?

pbwi2p
10 września 2018 o 10:45
– Odpowiedz na: ARek

Kupiłem X-H1 na potrzeby testu, używałem go przez 5 miesięcy w realnych warunkach (bo pracuje także z moją żoną na zleceniach). Aktualnie kończę recenzję użytkową (od tego momentu tylko takie recenzje korpusów będą na xman.pl) i nie jest mi on dłużej potrzebny. Czekam na X-T3, które znowu zamierzam testować kilka miesięcy, później X-H2… itd. Teksty które pojawiają się w momencie premiery sprzętu, to pierwsze wrażenia, natomiast nie oddają one w pełni tego jakie mankamenty wychodzą po czasie. Nie jestem w stanie ścigać się w zdobywaniu i recenzowaniu aparatów z portalami jak optyczne.pl, spidersweb.pl czy fotoblogia. Ja jestem jeden, bloga piszę nocami. Natomiast mogę walczyć jakością testów, mogę zainwestować 5 miesięcy czasu w jeden korpus na co nie każdy może sobie pozwolić. Niech ta forma będzie stanowić wyróżnik xman-a. Nie zamierzam wycofać się ani z fotografii, ani z Fujifilm, ani też z pisania bloga bo to moja największa pasja obok fotografii.

ARek
10 września 2018 o 11:14

Fajnie, takie życiowe testy są najlepsze z punktu widzenia prawdziwego użytkownika który obcuje bądź pracuje z nim na co dzień. Też używam fuji również na zleceniach i bardzo mi się podoba ten sprzęt i daje radę ale tak jak pisałeś nie sprzęt jest z reguły najważniejszy.